W domu położonym przy ul. 22 Lipca nr 4 w Opolu kilka lat temu oberwały
się rynny dachowe. Woda spływała odtąd po ścianach. Po opadnięciu otynkowania,
zaczęła dostawać się do mieszkań. Lokatorzy z miejsca rozpoczęli interwencję w
Miejskim Zarządzie Budynków Mieszkalnych. Niestety, bez skutku.
Po trzech latach, kiedy balkon już groził zawaleniem, a interwencje
mieszkańców nadal nie odnosiły skutków, wniesiono zażalenie na ręce
przewodniczącego Prez. MRN tow. Musioła. Po kilku miesiącach na miejscu zjawiła
się komisja, która zadecydowała, ze w domu przeprowadzony będzie remont
kapitalny. Balkon podstemplowano i w takim stanie pozostawiono budynek do
wiosny br. Na wiosnę rzeczywiście przystąpiono do kapitalnego remontu.
Naprawiony został dach, usunięto balkon i nałożono świeży tynk. Okazało się, że
stropy są zagrzybione i zaczęto kolejno je wymieniać. W zasadzie lokatorzy
powinni być zadowoleni, że nareszcie się remontuje, gdyby… nie przyjęto
przedziwnego systemu przeprowadzania prac. Po skończeniu jednej pracy, po
upływie kilku tygodni zbiera się jakaś komisja. Orzeka to czy tamto i znów coś
się robi. Potem czeka się znowu na komisję parę tygodni itd.
Można sobie wyobrazić, co przeżywają ludzie mieszkający w tym domu. Ile
ich to kosztuje zdrowia. Jeśli tak dłużej potrwa, to chyba większość lokatorów
nie wytrzyma nerwowo. Warto zaznaczyć, że owe „komisje” zbierały się już co
najmniej pięć razy.
Nie brak i niespodzianek innego typu. Oto np. po nałożeniu tynku w 5
pokojach, po upływie 2 miesięcy przybyli instalatorzy sieci elektrycznej,
którzy na nowo odbijali tynk dla założenia instalacji. Mieszkańcy domu wiedząc
o remoncie zwrócili się do Administracji, aby w czasie przebudowy zainstalowano
i wydzielono im łazienki. Niestety – i ta prośba nie została spełniona, mimo
istniejących warunków dla przeprowadzenia tego przedsięwzięcia.
Wydaje się, że po takim „remoncie”, jeszcze długo będziemy musieli
„remontować” swe zdrowie po szpitalach czy sanatoriach.
(„Trybuna Opolska”, 2
VI 1961)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz