Rzeczywiście, po co? Bo ile razy pójdzie się do kiosków handlu
uspołecznionego w hali targowej, by dokonać jakichś zakupów, tyle razy trzeba
wyjść z niczym. Nigdy bowiem nie wiadomo, w jakich godzinach tam się handluje.
Z reguły przynajmniej połowa tych stoisk jest zamknięta na cztery spusty i to w
godzinach przedpołudniowych, gdy panuje największy ruch.
Ostatecznie zdarza się, że któraś z ekspedientek zachoruje. Sądząc
jednak po ilości zamkniętych codziennie kiosków, można by przypuszczać, że
panuje tam… epidemia.
A klienci zaglądając przez kraty do zawalonych towarem kiosków smętnie
wzdychają, udając się po kupno tasiemki aż na Rynek.
(„Trybuna Opolska”, 3
VI 1959)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz